sobota, 30 kwietnia 2016

54. "Winien."




Umarłaś, by narodzić się na nowo. Nie każdy dostaje w życiu taką szansę. Z dnia na dzień twoje prawdziwe „ja” znika z powierzchni ziemi. Dostajesz nowe imię, nazwisko, nowy dom… nową rodzinę. Dawna TY nie istnieje. Wszystko się zmienia. Poza tym, że wciąż pamiętasz o tym, co było. Wspomnienia. Wydrapane na twojej duszy, zostają z tobą na zawsze. Więc… może jednak nie do końca umarłaś?

Poderwała się gwałtownie, wybudzona przez kolejny koszmar. Przyzwyczaiła się do nich już na tyle, że nie potrzebowała wiele czasu, aby zdać sobie sprawę, że to tylko fikcja. Przetarła zaspaną twarz dłońmi, wzdychając głęboko. W jej głowie znowu pojawił się sms od Billa. Odkąd przeczytała tą krótką wiadomość, prześladowały ją jego słowa. Nie odpisała mu nic, może dlatego wciąż to za nią chodziło. Mimo to nie zamierzała wcale tego zmieniać. Nie wiedziała nawet, co mogłaby mu odpowiedzieć. A z pewnością nie potrafiła napisać mu nic, czego by od niej oczekiwał. Przyjęła po prostu to, co miał jej do przekazania i nie czuła się z tym ani dobrze, ani źle. Z jednej strony zrobiło to na niej wrażenie, ale jednocześnie, jakby spłynęło gdzieś daleko. Jej uczucia od dawna były już tylko jednym, wielkim paradoksem. Postanowiła jednak nie nastawiać się już w żaden sposób. Ani pozytywnie, ani tym bardziej negatywnie. Kto wie, może jeszcze wszystko ułoży się tak, że na nowo będzie potrafiła przyjaźnić się z Billem. Nie wykluczała takiej opcji. Zdawała sobie sprawę, że Wokalista będzie częścią jej życia już zawsze. Mogła to zaakceptować i spróbować z tym żyć albo męczyć się już do końca ich dni. Biorąc pod uwagę, że jej drogi z Tomem nigdy się nie rozejdą, oczywiście. A o tym nawet nie chciała myśleć. Przerażała ją wizja przyszłości bez Toma. Nie była na to jeszcze gotowa.
Odrzuciła na bok kołdrę, chcąc wstać, aby zaspokoić pragnienie. Nim jednak zdążyła położyć stopy na podłodze, doznała szoku. Serce w jej piersi rozszalało się z przerażenia, na szczęście, trwało to kilka sekund. Dokładnie tyle potrzebowała na zidentyfikowanie postaci siedzącej w kącie jej pokoju.
– Co ty tutaj robisz? – Wydobyła z siebie dość piskliwy szept. Mimo że w mieszkaniu nikogo poza nimi, najprawdopodobniej, nie było, i tak automatycznie ściszała głos. – Wystraszyłeś mnie!
– Wybacz – mruknął z krzywym uśmiechem i z trudem podniósł się z podłogi. Nie wyglądał najlepiej, ewidentnie nie zdążył wytrzeźwieć po spotkaniu z Andreasem. O ile w ogóle miał na to czas. – Przyszedłem do ciebie, ale już spałaś i usiadłem, a potem…
– Ciężko było wstać? – Uniosła brwi, spoglądając na niego wymownie. – To lekko przerażające. Gdybym cię nie znała, mogłabym uznać cię za psychopatę. Siedzisz w moim pokoju, jak śpię! – Skwitowała, jakby ktoś jeszcze miał mieć jakiekolwiek wątpliwości, co do zaistniałej sytuacji.
Gitarzysta roześmiał się cicho i w końcu usiadł obok niej na łóżku. Teraz już była przekonana, że alkohol jeszcze nie wyparował z jego krwi. Niemniej, przemilczała to.
– Dopiero, kiedy Andreas wyszedł, zdałem sobie sprawę… – Mówił bardzo powoli, a jego głos brzmiał dość dziwnie.
Madeleine słuchała go z przejęciem, obawiając się już, z czego Tom mógł zdać sobie sprawę. Imię jego przyjaciela w tym zdaniu nie świadczyło o niczym dobrym. Czy to możliwe, aby dowiedział się prawdy? Co jeśli Andreas mu wszystko wygadał po pijaku? Tego nie przewidziała. Serce kolejny raz tej nocy zaczęło bić dwa razy mocniej w jej piersi.
– Byłaś chora przez ostatnie kilka dni. Nie możesz mieć jutro żadnego sprawdzianu. I przecież, do cholery, jest sobota – wyrzucił, już nieco mniej wyraźnie.
Mad po części odetchnęła z ulgą, ale z drugiej strony, to wszystko również bardzo komplikowało jej sytuację.
– I siedzisz tu przez pół nocy, żeby mi o tym powiedzieć? – Zapytała, licząc na to, że może zmieni temat i nie będzie musiała się tłumaczyć. Nie miała bladego pojęcia, co mu powiedzieć. Nie przygotowała się na taką sytuację. Sama całkowicie zapomniała, że jest weekend.
– Nie jestem chyba zbyt domyślny – stwierdził ponuro. – Ale sądzę, że nadal nie lubisz towarzystwa ludzi. Albo Andreasa.
– Po prostu uznałam, że dawno się nie widzieliście i przyda wam się chwila dla siebie. Poza tym, co miałabym z wami robić? Patrzeć jak pijecie? To demoralizujące – rzuciła pierwsze lepsze, co przyszło jej do głowy, byle tylko dał sobie już spokój. – I to nie jest pora na takie rozmowy. Naprawdę nie mogłeś poczekać z tym do jutra?
– Nie – zaprzeczył, odwracając głowę w jej stronę. – Jestem trochę pijany, a pijani ludzie już tak mają.
– Dobrze, że jesteś tego świadomy – zaśmiała się, podziwiając jego szczerość.
– Poza tym coś się dzieje… A ja zbyt późno to zauważam i działam, nie chcę, by znowu coś poszło nie tak – wyznał.
W jego oczach mogła dostrzec wiele troski i szczerości mimo całego alkoholu, który nadal próbował go powalić. Doceniała, że tak się starał.
– Wszystko będzie dobrze – zapewniła go z uśmiechem i nie były to puste słowa, bo naprawdę w to wierzyła. Nie mogłaby nie wierzyć, gdy siedział obok niej tak wspaniały człowiek. Osoba, która poświęciłaby się dla niej, nawet jeżeli wcale na to nie zasługiwała. – Nie możesz ciągle wszystkiego kontrolować. Daj sobie trochę luzu, zasłużyłeś na to.
– Dorosłość jest trudna – westchnął ciężko, w czym mu jedynie zawtórowała, gdyż nie miała już w zanadrzu żadnych argumentów.
Poza tym, miał rację. Nie warto było nawet zaprzeczać. Sama już dawno musiała wejść w dorosły świat, choć zupełnie inaczej, niż zwykli ludzie z normalnym życiem. Jednak wcale nie czuła się jeszcze gotowa na taką samodzielność. Czy w ogóle w życiu następuje ten moment, gdy jest się na to gotowym? Może po prostu spada to na każdego, bez żadnego uprzedzenia. Po prostu, dzieje się. Czy tego chcemy, czy nie. Z góry zostaje ustalony termin i albo zdążysz do tego czasu dojrzeć, albo nie, i wtedy będzie jeszcze gorzej.
Cisza, jaka między nimi zapadła, pochłonęła ją w głębokie zamyślenie. Dopiero Tom, po kilku minutach, sprowadził ją dość solidnie na ziemię.
– Śliczna jesteś.
Tak bardzo odcięła się od rzeczywistości, że nawet nie zwróciła uwagi, że mężczyzna jej się przyglądał. Dlatego jej zdziwienie było jeszcze większe, gdy obdarzyła go swoim zdezorientowanym spojrzeniem. Dwa słowa, a sprawiały, że człowiek głupiał. Odebrało jej mowę na dobrą chwilę, gdy wszystko zaczęło wyglądać jej na dziwne, podejrzane i w ogóle nieodpowiednie. Tom wciąż siedział w tym samym miejscu, ale i tak wydawało jej się, że jego twarz jest zbyt blisko. Mimo że nawet się nie poruszył. Nie wiedziała, dlaczego nagle ją to wszystko tak zestresowało. Musiała się ogarnąć, nim jej myśli zabrnęłyby za daleko. Te czekoladowe oczy mogły być mylące.
– Właśnie w tym momencie przestałeś trzeźwo myśleć, zdecydowanie jesteś pijany – wydobyła w końcu z siebie głos, licząc na rozluźnienie atmosfery.
Ale Tom wcale nie wydawał się rozbawiony. Mimo delikatnego uśmiechu, który błąkał się na jego twarzy, nadal był całkowicie poważny.
– Ja wytrzeźwieję, a ty piękna będziesz już zawsze.
– To było bardzo słabe – parsknęła śmiechem, choć w głębi towarzyszyły jej bardzo niezrozumiałe i mieszane emocje.
Tom był tylko Tomem. Ale był też facetem. Facetem, który mówił jej naprawdę miłe rzeczy. Nawet jeżeli druga część komplementu brzmiała, jak nieudany, suchy żart. Dziwne było słyszeć to od niego w takiej zwykłej sytuacji. W sytuacji, gdy wcale nie potrzebowała pocieszenia, kiedy nie miała żadnego racjonalnego wytłumaczenia dla jego zachowania. Tak po prostu, postanowił jej powiedzieć, że jest piękna. Doprawdy, brakowało jej jeszcze jednego Kaulitza, który będzie tworzył jej mętlik w głowie.
– Mam nadzieję, że o tym wiesz – kontynuował, stresując ją tym jeszcze bardziej.
Już wcale nie było jej do śmiechu. Jego powaga była wręcz przerażająca. A jego bliskość, zaczynała ograniczać jej dostęp powietrza. Mogłaby się odsunąć, ale nie chciała, by sobie coś pomyślał. Nie każdy musiał wiedzieć, że jej mózg jest chory. Był, czy nie był. Może i przed paroma chwilami coś sobie dopowiadała, ale teraz z pewnością twarz Toma znalazła się jeszcze bliżej i wcale sobie tego nie wymyśliła. Wstrzymała oddech, starając się nie okazywać swojego przerażenia, które w ogóle było dziwnym uczuciem w tej sytuacji. Bo właściwie, czego się tak bardzo obawiała?
Gitarzysta jednak nie zrobił nic nadzwyczajnego. Jedynie oparł swoje czoło o jej, zamykając oczy. Był pijany, to całkiem normalne. Nie dość, że nie myślał trzeźwo, to powoli ogarniało go znużenie. Pozostała przy tej myśli i wypuściła po cichu zebrane w płucach powietrze, rozluźniając się nieco.
– Wszystko w porządku? – Zapytała cicho, gdy już udało jej się wyrzucić ze swojej głowy wszystkie głupie i chore myśli.
Mężczyzna uchylił powieki, dzięki czemu miała teraz przed sobą jego brązowe, błyszczące oczy w pełnej okazałości. To mogło lekko paraliżować. Nadal był zbyt blisko. Jego czoło z jej czołem. Jego nos ocierający się o jej skórę. To zbyt czułe, zbyt znaczące.
– Tom..?
Przerażenie ustąpiło lekkiej ekscytacji, sama się dziwiła, że czuła coś takiego. Niemniej, w dalszym ciągu nie ogarniała sytuacji. Powtarzała sobie w głowie, że Tom jest pijany i to wszystko jest bez znaczenia, a ona jest właśnie tą, która, w razie czego, powinna zareagować. Pytanie tylko, czy będzie w stanie zareagować? Czy będzie chciała?
Gdy patrzył jej w oczy, zdawało się, że jego usta zaraz wylądują w najmniej odpowiednim miejscu i wszystko potoczy się nie tak, jak byłoby wskazane. Potem pojawi się między nimi frustrująca niezręczność, bo rano Tom wytrzeźwieje i będzie chciał o tym rozmawiać, a ona nie będzie umiała się w tym odnaleźć. Zapewne tak by to wszystko wyglądało. I wbrew pozorom, obydwoje zdawali sobie z tego sprawę. Być może właśnie dlatego, do niczego nie doszło. Muzyk uniósł się lekko i musnął krótko jej czoło, zaraz po tym wstając.
– Śpij dobrze, Madi.
Wyszedł, zamykając za sobą drzwi, w które szatynka wpatrywała się jeszcze przez dobrych kilka minut z lekko rozchylonymi ustami. Dopiero potem wszystko z niej spłynęło, jak po deszczu. Opadła na pościel. Było jej tak gorąco, że przez chwilę chciała zmierzyć sobie temperaturę, bo może jej przeziębienie wcale nie odeszło w zapomnienie. Tyle, że to wcale nie była gorączka. To jej głupie emocje, które wiecznie sprawiają, że wszystko się komplikuje.
Mogła wypierać się wszystkiego, ale nie oszuka swojego umysłu. Zawsze w głębi będzie miała świadomość, że to jej się podobało. Jego bliskość, jego spojrzenie, jego dotyk. I była rozczarowana, że nie doszło do pocałunku. Mimo że to było niedorzeczne i prawdopodobnie wywróciłoby ich życie do góry nogami, a oni musieliby po tym długo sprzątać… Ale to tylko uczucia. Głupie uczucia. I potrzeba bliskości drugiego człowieka. Nic więcej. Właśnie dlatego to musiało się skończyć, nim w ogóle miało szasnę się zacząć.
– Proszę cię, to tylko Tom. Pijany Tom – mruknęła do siebie i zakryła twarz poduszką, czując, że i tak już tej nocy nie zaśnie. Niby nic się nie wydarzyło, ale zawsze pozostawała ta nurtująca myśl, co by było, gdyby…


`

Poranek nastał zbyt szybko. Zarówno dla Toma, jak i dla Madelaine, która została obudzona przez dzwonek do drzwi. Jak się okazało, Gitarzysta był pod prysznicem i to na niej spoczął obowiązek przyjęcia niezapowiedzianego gościa. Miała tylko nadzieję, że tym razem nie będzie to Andreas. Nie zniosłaby jego widoku po nieprzespanej nocy.
Zdecydowanie przekroczyła już swój limit przetrawiania emocji. Ale z drugiej strony, jeśli to nie Andreas, to Bill. Bo kto inny? To było aż nadto oczywiste. Dlatego też miała ochotę wywrócić oczami na widok młodszego Kaulitza, niemniej udało jej się powstrzymać. Odchrząknęła znacząco, gdy mężczyzna wyraźnie się zawiesił, lustrując ją swoim uważnym spojrzeniem z góry na dół. Wiedziała, że nie wygląda najlepiej. Była niewyspana i rozczochrana, ale nie przejmowała się tym. Nie musiała już starać się wyglądać w jego oczach pięknie.
– Cześć, przyjechałem po Toma – odezwał się po chwili, skupiając swój wzrok na jej twarzy.
Żadne z nich nie okazywało żadnych emocji, które mogłyby sprowadzać ich na temat wczorajszej wiadomości od Billa. Widocznie to był jeden z tych wątków, które mają pozostać jedynie w świadomości, zapisane pod tytułem: „padło kilka znaczących słów, ale o tym nie rozmawiamy na głos”.
– Jeszcze nie jest gotowy.
– Nie? Byliśmy umówieni – stwierdził niezbyt zadowolony z zaistniałej sytuacji. Nie wiedzieć czemu czuł się niezręcznie i nie uśmiechało mu się czekanie na Toma w towarzystwie dziewczyny, z którą tak naprawdę wciąż ma wiele niewyjaśnionych spraw. – Cóż... poczekam na niego w samochodzie... –dodał, wycofując się powoli. Nie chciał, żeby wyglądało to na ucieczkę. Choć tak naprawdę, uciekał. W tym przecież był najlepszy.
– Bill – zawahała się przez moment, ale w końcu zdecydowała się go zatrzymać. Mimo że sama nie przepadała ostatnio za jego obecnością w swoim otoczeniu, chciała to przełamać. Wrócić do normalności. Od czegoś trzeba było zacząć. – Możesz zaczekać tutaj. To pewnie trochę potrwa, Tom wczoraj trochę wypił z Andreasem i raczej...
– Z Andreasem? – Przerwał jej, a jego twarz od razu nabrała żywszych kolorów. Bardzo szybko zapomniał o tym, co powstrzymywało go przed przekroczeniem progu mieszkania.
– Wpadł wczoraj. – Wyjaśniła krótko i nawet nie zdążyła zarejestrować, kiedy Wokalista znalazł się przy niej. Musiała się cofnąć o krok, gdy jego zapach okazał się zbyt intensywny. Z trudem zachowała trzeźwość myślenia.
– Jak to wpadł?!
– Po prostu... – Wzruszyła bezradnie ramionami, bo sama nie wiedziała, co mogłaby więcej powiedzieć.
Trochę zaskoczył ją swoją impulsywnością i dość negatywną reakcją. Nie sądziła, że wywoła to u niego większe emocje niż u niej samej. Z tym, że ona miała za sobą całą noc, podczas której mogła się oswoić z pewnymi faktami. Dla Billa wyraźnie nie było to takie proste. Przejął się, teraz trochę żałowała, że nie ugryzła się w język. Przeczuwała, że ta dyskusja nie skończy się szybko, a, co gorsza, nie będzie należała do łatwych. Właściwie nie pamiętała już, kiedy ostatnio rozmawianie z Billem było przyjemne.
– I nic mi nie powiedziałaś?
– A co niby miałam ci powiedzieć?
– Przecież wyraźnie zakazałem mu się zbliżać! – Uniósł się, nie powstrzymując buzującej w żyłach adrenaliny. Był wściekły i wcale nie zamierzał się z tym kryć. Nie sądził, że Andreas odważy się jeszcze kiedykolwiek pojawić w ich życiu. Widocznie bardzo się pomylił, co do niego, i to już nie pierwszy raz.
– Nie możesz rozkazywać ludziom.
– Gdyby Tom tylko wiedział...
– Ale nie wie – warknęła stanowczo, wbijając w niego swoje przeszywające spojrzenie. Teraz i ona stała się agresywna. – I się nie dowie.
– Powinnaś mu powiedzieć! Nie może tak po prostu sobie tutaj zapraszać tego dupka, zwłaszcza po tym, co ci zrobił. Musi wiedzieć, z kim się zadaje.
– Widocznie Andreas nie jest do końca dupkiem, skoro Tom się z nim przyjaźni. Gdyby było inaczej, już dawno by się na nim poznał.
– Co ty w ogóle gadasz, Mad? Zapomniałaś już, jak cię potraktował?
– Pamiętam doskonale!
– Więc do cholery, powiedz Tomowi prawdę!
– Nie. I ty też nic nie powiesz!
– Dlaczego?!
– Bo nie wszyscy muszą o tym wiedzieć! – syknęła.
– Przecież to bez sensu. Będziesz się katować jego widokiem?
– Nic już do mnie nie ma. Nawet ze mną nie rozmawiał. Odpuść.
– Nie rozumiem tego. To ma być twój sposób na nowy start? Z jednego kłamstwa w drugie? – W jego głosie dało słyszeć się rozczarowanie połączone z niedowierzaniem.
– Naprawdę? – Parsknęła ironicznie. – Nie będziesz tego oceniał. Na pewno nie ty!
– Madlen, opamiętaj się. Przecież nawet nie chodzi już tylko o ciebie... Tom nie ma pojęcia, jaki naprawdę jest człowiek, którego uznaje za swojego przyjaciela. A ty nie masz pewności, że ciebie nie skrzywdzi kolejny raz. Nie możesz pozwolić, by tak po prostu przebywał blisko ciebie – wyrecytował, starając się jakoś opanować sytuację. Nerwami nic nie zdziała, ale nie rozumiał zachowania dziewczyny. Bronił jej i chciał, jak najlepiej, a ona tak po prostu to odrzucała.
– Jestem Madelaine – syknęła na niego. – A Tom będzie wiedział o mnie i moim życiu tyle, ile sama zdecyduję się mu powiedzieć. Więc trzymaj język za zębami, bo to już nie jest twoja sprawa – rzekła dobitnie, raniąc tym zarówno jego, jak i siebie.
Dosłownie czuła, jak tysiące odłamków szkła wbija jej się w serce. A to, co dostrzegała w jego oczach, nie pozostawiało wątpliwości. Obydwoje cierpieli. Przez zdradliwe uczucie, które zniszczyło ich przyjaźń. Trudno jest wrócić, gdy raz przekroczyło się już granicę. Zabrnęli zbyt daleko, by mogli się tak po prostu cofnąć. Teraz to rozumieli. Stojąc w przedpokoju, oddychając ciężko i patrząc sobie w oczy.
– Jesteś mi to winien. Jesteś winien mi milczenie, przyjacielu.