Umarłaś,
by narodzić się na nowo. Nie każdy dostaje w życiu taką szansę.
Z dnia na dzień twoje prawdziwe „ja” znika z powierzchni ziemi.
Dostajesz nowe imię, nazwisko, nowy dom… nową rodzinę. Dawna TY
nie istnieje. Wszystko się zmienia. Poza tym, że wciąż pamiętasz
o tym, co było. Wspomnienia. Wydrapane na twojej duszy, zostają z
tobą na zawsze. Więc… może jednak nie do końca umarłaś?
Poderwała
się gwałtownie, wybudzona przez kolejny koszmar. Przyzwyczaiła się
do nich już na tyle, że nie potrzebowała wiele czasu, aby zdać
sobie sprawę, że to tylko fikcja. Przetarła zaspaną twarz dłońmi,
wzdychając głęboko. W jej głowie znowu pojawił się sms od
Billa. Odkąd przeczytała tą krótką wiadomość, prześladowały
ją jego słowa. Nie odpisała mu nic, może dlatego wciąż to za
nią chodziło. Mimo to nie zamierzała wcale tego zmieniać. Nie
wiedziała nawet, co mogłaby mu odpowiedzieć. A z pewnością nie
potrafiła napisać mu nic, czego by od niej oczekiwał. Przyjęła
po prostu to, co miał jej do przekazania i nie czuła się z tym ani
dobrze, ani źle. Z jednej strony zrobiło to na niej wrażenie, ale
jednocześnie, jakby spłynęło gdzieś daleko. Jej uczucia od dawna
były już tylko jednym, wielkim paradoksem. Postanowiła jednak nie
nastawiać się już w żaden sposób. Ani pozytywnie, ani tym
bardziej negatywnie. Kto wie, może jeszcze wszystko ułoży się
tak, że na nowo będzie potrafiła przyjaźnić się z Billem. Nie
wykluczała takiej opcji. Zdawała sobie sprawę, że Wokalista
będzie częścią jej życia już zawsze. Mogła to zaakceptować i
spróbować z tym żyć albo męczyć się już do końca ich dni.
Biorąc pod uwagę, że jej drogi z Tomem nigdy się nie rozejdą,
oczywiście. A o tym nawet nie chciała myśleć. Przerażała ją
wizja przyszłości bez Toma. Nie była na to jeszcze gotowa.
Odrzuciła
na bok kołdrę, chcąc wstać, aby zaspokoić pragnienie. Nim jednak
zdążyła położyć stopy na podłodze, doznała szoku. Serce w jej
piersi rozszalało się z przerażenia, na szczęście, trwało to
kilka sekund. Dokładnie tyle potrzebowała na zidentyfikowanie
postaci siedzącej w kącie jej pokoju.
– Co
ty tutaj robisz? – Wydobyła z siebie dość piskliwy szept. Mimo
że w mieszkaniu nikogo poza nimi, najprawdopodobniej, nie było, i
tak automatycznie ściszała głos. – Wystraszyłeś mnie!
– Wybacz
– mruknął z krzywym uśmiechem i z trudem podniósł się z
podłogi. Nie wyglądał najlepiej, ewidentnie nie zdążył
wytrzeźwieć po spotkaniu z Andreasem. O ile w ogóle miał na to
czas. – Przyszedłem do ciebie, ale już spałaś i usiadłem, a
potem…
– Ciężko
było wstać? – Uniosła brwi, spoglądając na niego wymownie. –
To lekko przerażające. Gdybym cię nie znała, mogłabym uznać cię
za psychopatę. Siedzisz w moim pokoju, jak śpię! – Skwitowała,
jakby ktoś jeszcze miał mieć jakiekolwiek wątpliwości, co do
zaistniałej sytuacji.
Gitarzysta
roześmiał się cicho i w końcu usiadł obok niej na łóżku.
Teraz już była przekonana, że alkohol jeszcze nie wyparował z
jego krwi. Niemniej, przemilczała to.
– Dopiero,
kiedy Andreas wyszedł, zdałem sobie sprawę… – Mówił bardzo
powoli, a jego głos brzmiał dość dziwnie.
Madeleine
słuchała go z przejęciem, obawiając się już, z czego Tom mógł
zdać sobie sprawę. Imię jego przyjaciela w tym zdaniu nie
świadczyło o niczym dobrym. Czy to możliwe, aby dowiedział się
prawdy? Co jeśli Andreas mu wszystko wygadał po pijaku? Tego nie
przewidziała. Serce kolejny raz tej nocy zaczęło bić dwa razy
mocniej w jej piersi.
– Byłaś
chora przez ostatnie kilka dni. Nie możesz mieć jutro żadnego
sprawdzianu. I przecież, do cholery, jest sobota – wyrzucił, już
nieco mniej wyraźnie.
Mad
po części odetchnęła z ulgą, ale z drugiej strony, to wszystko
również bardzo komplikowało jej sytuację.
– I
siedzisz tu przez pół nocy, żeby mi o tym powiedzieć? –
Zapytała, licząc na to, że może zmieni temat i nie będzie
musiała się tłumaczyć. Nie miała bladego pojęcia, co mu
powiedzieć. Nie przygotowała się na taką sytuację. Sama
całkowicie zapomniała, że jest weekend.
– Nie
jestem chyba zbyt domyślny – stwierdził ponuro. – Ale sądzę,
że nadal nie lubisz towarzystwa ludzi. Albo Andreasa.
– Po
prostu uznałam, że dawno się nie widzieliście i przyda wam się
chwila dla siebie. Poza tym, co miałabym z wami robić? Patrzeć jak
pijecie? To demoralizujące – rzuciła pierwsze lepsze, co przyszło
jej do głowy, byle tylko dał sobie już spokój. – I to nie jest
pora na takie rozmowy. Naprawdę nie mogłeś poczekać z tym do
jutra?
– Nie
– zaprzeczył, odwracając głowę w jej stronę. – Jestem trochę
pijany, a pijani ludzie już tak mają.
– Dobrze,
że jesteś tego świadomy – zaśmiała się, podziwiając jego
szczerość.
– Poza
tym coś się dzieje… A ja zbyt późno to zauważam i działam,
nie chcę, by znowu coś poszło nie tak – wyznał.
W
jego oczach mogła dostrzec wiele troski i szczerości mimo całego
alkoholu, który nadal próbował go powalić. Doceniała, że tak
się starał.
– Wszystko
będzie dobrze – zapewniła go z uśmiechem i nie były to puste
słowa, bo naprawdę w to wierzyła. Nie mogłaby nie wierzyć, gdy
siedział obok niej tak wspaniały człowiek. Osoba, która
poświęciłaby się dla niej, nawet jeżeli wcale na to nie
zasługiwała. – Nie możesz ciągle wszystkiego kontrolować. Daj
sobie trochę luzu, zasłużyłeś na to.
– Dorosłość
jest trudna – westchnął ciężko, w czym mu jedynie zawtórowała,
gdyż nie miała już w zanadrzu żadnych argumentów.
Poza
tym, miał rację. Nie warto było nawet zaprzeczać. Sama już dawno
musiała wejść w dorosły świat, choć zupełnie inaczej, niż
zwykli ludzie z normalnym życiem. Jednak wcale nie czuła się
jeszcze gotowa na taką samodzielność. Czy w ogóle w życiu
następuje ten moment, gdy jest się na to gotowym? Może po prostu
spada to na każdego, bez żadnego uprzedzenia. Po prostu, dzieje
się. Czy tego chcemy, czy nie. Z góry zostaje ustalony termin i
albo zdążysz do tego czasu dojrzeć, albo nie, i wtedy będzie
jeszcze gorzej.
Cisza,
jaka między nimi zapadła, pochłonęła ją w głębokie
zamyślenie. Dopiero Tom, po kilku minutach, sprowadził ją dość
solidnie na ziemię.
– Śliczna
jesteś.
Tak
bardzo odcięła się od rzeczywistości, że nawet nie zwróciła
uwagi, że mężczyzna jej się przyglądał. Dlatego jej zdziwienie
było jeszcze większe, gdy obdarzyła go swoim zdezorientowanym
spojrzeniem. Dwa słowa, a sprawiały, że człowiek głupiał.
Odebrało jej mowę na dobrą chwilę, gdy wszystko zaczęło
wyglądać jej na dziwne, podejrzane i w ogóle nieodpowiednie. Tom
wciąż siedział w tym samym miejscu, ale i tak wydawało jej się,
że jego twarz jest zbyt blisko. Mimo że nawet się nie poruszył.
Nie wiedziała, dlaczego nagle ją to wszystko tak zestresowało.
Musiała się ogarnąć, nim jej myśli zabrnęłyby za daleko. Te
czekoladowe oczy mogły być mylące.
– Właśnie
w tym momencie przestałeś trzeźwo myśleć, zdecydowanie jesteś
pijany – wydobyła w końcu z siebie głos, licząc na rozluźnienie
atmosfery.
Ale
Tom wcale nie wydawał się rozbawiony. Mimo delikatnego uśmiechu,
który błąkał się na jego twarzy, nadal był całkowicie poważny.
– Ja
wytrzeźwieję, a ty piękna będziesz już zawsze.
– To
było bardzo słabe – parsknęła śmiechem, choć w głębi
towarzyszyły jej bardzo niezrozumiałe i mieszane emocje.
Tom
był tylko Tomem. Ale był też facetem. Facetem, który mówił jej
naprawdę miłe rzeczy. Nawet jeżeli druga część komplementu
brzmiała, jak nieudany, suchy żart. Dziwne było słyszeć to od
niego w takiej zwykłej sytuacji. W sytuacji, gdy wcale nie
potrzebowała pocieszenia, kiedy nie miała żadnego racjonalnego
wytłumaczenia dla jego zachowania. Tak po prostu, postanowił jej
powiedzieć, że jest piękna. Doprawdy, brakowało jej jeszcze
jednego Kaulitza, który będzie tworzył jej mętlik w głowie.
– Mam
nadzieję, że o tym wiesz – kontynuował, stresując ją tym
jeszcze bardziej.
Już
wcale nie było jej do śmiechu. Jego powaga była wręcz
przerażająca. A jego bliskość, zaczynała ograniczać jej dostęp
powietrza. Mogłaby się odsunąć, ale nie chciała, by sobie coś
pomyślał. Nie każdy musiał wiedzieć, że jej mózg jest chory.
Był, czy nie był. Może i przed paroma chwilami coś sobie
dopowiadała, ale teraz z pewnością twarz Toma znalazła się
jeszcze bliżej i wcale sobie tego nie wymyśliła. Wstrzymała
oddech, starając się nie okazywać swojego przerażenia, które w
ogóle było dziwnym uczuciem w tej sytuacji. Bo właściwie, czego
się tak bardzo obawiała?
Gitarzysta
jednak nie zrobił nic nadzwyczajnego. Jedynie oparł swoje czoło o
jej, zamykając oczy. Był pijany, to całkiem normalne. Nie dość,
że nie myślał trzeźwo, to powoli ogarniało go znużenie.
Pozostała przy tej myśli i wypuściła po cichu zebrane w płucach
powietrze, rozluźniając się nieco.
– Wszystko
w porządku? – Zapytała cicho, gdy już udało jej się wyrzucić
ze swojej głowy wszystkie głupie i chore myśli.
Mężczyzna
uchylił powieki, dzięki czemu miała teraz przed sobą jego
brązowe, błyszczące oczy w pełnej okazałości. To mogło lekko
paraliżować. Nadal był zbyt blisko. Jego czoło z jej czołem.
Jego nos ocierający się o jej skórę. To zbyt czułe, zbyt
znaczące.
– Tom..?
Przerażenie
ustąpiło lekkiej ekscytacji, sama się dziwiła, że czuła coś
takiego. Niemniej, w dalszym ciągu nie ogarniała sytuacji.
Powtarzała sobie w głowie, że Tom jest pijany i to wszystko jest
bez znaczenia, a ona jest właśnie tą, która, w razie czego,
powinna zareagować. Pytanie tylko, czy będzie w stanie zareagować?
Czy będzie chciała?
Gdy
patrzył jej w oczy, zdawało się, że jego usta zaraz wylądują w
najmniej odpowiednim miejscu i wszystko potoczy się nie tak, jak
byłoby wskazane. Potem pojawi się między nimi frustrująca
niezręczność, bo rano Tom wytrzeźwieje i będzie chciał o tym
rozmawiać, a ona nie będzie umiała się w tym odnaleźć. Zapewne
tak by to wszystko wyglądało. I wbrew pozorom, obydwoje zdawali
sobie z tego sprawę. Być może właśnie dlatego, do niczego nie
doszło. Muzyk uniósł się lekko i musnął krótko jej czoło,
zaraz po tym wstając.
– Śpij
dobrze, Madi.
Wyszedł,
zamykając za sobą drzwi, w które szatynka wpatrywała się jeszcze
przez dobrych kilka minut z lekko rozchylonymi ustami. Dopiero potem
wszystko z niej spłynęło, jak po deszczu. Opadła na pościel.
Było jej tak gorąco, że przez chwilę chciała zmierzyć sobie
temperaturę, bo może jej przeziębienie wcale nie odeszło w
zapomnienie. Tyle, że to wcale nie była gorączka. To jej głupie
emocje, które wiecznie sprawiają, że wszystko się komplikuje.
Mogła
wypierać się wszystkiego, ale nie oszuka swojego umysłu. Zawsze w
głębi będzie miała świadomość, że to jej się podobało. Jego
bliskość, jego spojrzenie, jego dotyk. I była rozczarowana, że
nie doszło do pocałunku. Mimo że to było niedorzeczne i
prawdopodobnie wywróciłoby ich życie do góry nogami, a oni
musieliby po tym długo sprzątać… Ale to tylko uczucia. Głupie
uczucia. I potrzeba bliskości drugiego człowieka. Nic więcej.
Właśnie dlatego to musiało się skończyć, nim w ogóle miało
szasnę się zacząć.
– Proszę
cię, to tylko Tom. Pijany Tom – mruknęła do siebie i zakryła
twarz poduszką, czując, że i tak już tej nocy nie zaśnie. Niby
nic się nie wydarzyło, ale zawsze pozostawała ta nurtująca myśl,
co by było, gdyby…
`
Poranek
nastał zbyt szybko. Zarówno dla Toma, jak i dla Madelaine, która
została obudzona przez dzwonek do drzwi. Jak się okazało,
Gitarzysta był pod prysznicem i to na niej spoczął obowiązek
przyjęcia niezapowiedzianego gościa. Miała tylko nadzieję, że
tym razem nie będzie to Andreas. Nie zniosłaby jego widoku po
nieprzespanej nocy.
Zdecydowanie
przekroczyła już swój limit przetrawiania emocji. Ale z drugiej
strony, jeśli to nie Andreas, to Bill. Bo kto inny? To było aż
nadto oczywiste. Dlatego też miała ochotę wywrócić oczami na
widok młodszego Kaulitza, niemniej udało jej się powstrzymać.
Odchrząknęła znacząco, gdy mężczyzna wyraźnie się zawiesił,
lustrując ją swoim uważnym spojrzeniem z góry na dół.
Wiedziała, że nie wygląda najlepiej. Była niewyspana i
rozczochrana, ale nie przejmowała się tym. Nie musiała już starać
się wyglądać w jego oczach pięknie.
– Cześć,
przyjechałem po Toma – odezwał się po chwili, skupiając swój
wzrok na jej twarzy.
Żadne
z nich nie okazywało żadnych emocji, które mogłyby sprowadzać
ich na temat wczorajszej wiadomości od Billa. Widocznie to był
jeden z tych wątków, które mają pozostać jedynie w świadomości,
zapisane pod tytułem: „padło kilka znaczących słów, ale o tym
nie rozmawiamy na głos”.
– Jeszcze
nie jest gotowy.
– Nie?
Byliśmy umówieni – stwierdził niezbyt zadowolony z zaistniałej
sytuacji. Nie wiedzieć czemu czuł się niezręcznie i nie
uśmiechało mu się czekanie na Toma w towarzystwie dziewczyny, z
którą tak naprawdę wciąż ma wiele niewyjaśnionych spraw. –
Cóż... poczekam na niego w samochodzie... –dodał, wycofując się
powoli. Nie chciał, żeby wyglądało to na ucieczkę. Choć tak
naprawdę, uciekał. W tym przecież był najlepszy.
– Bill
– zawahała się przez moment, ale w końcu zdecydowała się go
zatrzymać. Mimo że sama nie przepadała ostatnio za jego obecnością
w swoim otoczeniu, chciała to przełamać. Wrócić do normalności.
Od czegoś trzeba było zacząć. – Możesz zaczekać tutaj. To
pewnie trochę potrwa, Tom wczoraj trochę wypił z Andreasem i
raczej...
– Z
Andreasem? – Przerwał jej, a jego twarz od razu nabrała żywszych
kolorów. Bardzo szybko zapomniał o tym, co powstrzymywało go przed
przekroczeniem progu mieszkania.
– Wpadł
wczoraj. – Wyjaśniła krótko i nawet nie zdążyła
zarejestrować, kiedy Wokalista znalazł się przy niej. Musiała się
cofnąć o krok, gdy jego zapach okazał się zbyt intensywny. Z
trudem zachowała trzeźwość myślenia.
– Jak
to wpadł?!
– Po
prostu... – Wzruszyła bezradnie ramionami, bo sama nie wiedziała,
co mogłaby więcej powiedzieć.
Trochę
zaskoczył ją swoją impulsywnością i dość negatywną reakcją.
Nie sądziła, że wywoła to u niego większe emocje niż u niej
samej. Z tym, że ona miała za sobą całą noc, podczas której
mogła się oswoić z pewnymi faktami. Dla Billa wyraźnie nie było
to takie proste. Przejął się, teraz trochę żałowała, że nie
ugryzła się w język. Przeczuwała, że ta dyskusja nie skończy
się szybko, a, co gorsza, nie będzie należała do łatwych.
Właściwie nie pamiętała już, kiedy ostatnio rozmawianie z Billem
było przyjemne.
– I
nic mi nie powiedziałaś?
– A
co niby miałam ci powiedzieć?
– Przecież
wyraźnie zakazałem mu się zbliżać! – Uniósł się, nie
powstrzymując buzującej w żyłach adrenaliny. Był wściekły i
wcale nie zamierzał się z tym kryć. Nie sądził, że Andreas
odważy się jeszcze kiedykolwiek pojawić w ich życiu. Widocznie
bardzo się pomylił, co do niego, i to już nie pierwszy raz.
– Nie
możesz rozkazywać ludziom.
– Gdyby
Tom tylko wiedział...
– Ale
nie wie – warknęła stanowczo, wbijając w niego swoje
przeszywające spojrzenie. Teraz i ona stała się agresywna. – I
się nie dowie.
– Powinnaś
mu powiedzieć! Nie może tak po prostu sobie tutaj zapraszać tego
dupka, zwłaszcza po tym, co ci zrobił. Musi wiedzieć, z kim się
zadaje.
– Widocznie
Andreas nie jest do końca dupkiem, skoro Tom się z nim przyjaźni.
Gdyby było inaczej, już dawno by się na nim poznał.
– Co
ty w ogóle gadasz, Mad? Zapomniałaś już, jak cię potraktował?
– Pamiętam
doskonale!
– Więc
do cholery, powiedz Tomowi prawdę!
– Nie.
I ty też nic nie powiesz!
– Dlaczego?!
– Bo
nie wszyscy muszą o tym wiedzieć! – syknęła.
– Przecież
to bez sensu. Będziesz się katować jego widokiem?
– Nic
już do mnie nie ma. Nawet ze mną nie rozmawiał. Odpuść.
– Nie
rozumiem tego. To ma być twój sposób na nowy start? Z jednego
kłamstwa w drugie? – W jego głosie dało słyszeć się
rozczarowanie połączone z niedowierzaniem.
– Naprawdę?
– Parsknęła ironicznie. – Nie będziesz tego oceniał. Na pewno
nie ty!
– Madlen,
opamiętaj się. Przecież nawet nie chodzi już tylko o ciebie...
Tom nie ma pojęcia, jaki naprawdę jest człowiek, którego uznaje
za swojego przyjaciela. A ty nie masz pewności, że ciebie nie
skrzywdzi kolejny raz. Nie możesz pozwolić, by tak po prostu
przebywał blisko ciebie – wyrecytował, starając się jakoś
opanować sytuację. Nerwami nic nie zdziała, ale nie rozumiał
zachowania dziewczyny. Bronił jej i chciał, jak najlepiej, a ona
tak po prostu to odrzucała.
– Jestem
Madelaine – syknęła na niego. – A Tom będzie wiedział o mnie
i moim życiu tyle, ile sama zdecyduję się mu powiedzieć. Więc
trzymaj język za zębami, bo to już nie jest twoja sprawa –
rzekła dobitnie, raniąc tym zarówno jego, jak i siebie.
Dosłownie
czuła, jak tysiące odłamków szkła wbija jej się w serce. A to,
co dostrzegała w jego oczach, nie pozostawiało wątpliwości.
Obydwoje cierpieli. Przez zdradliwe uczucie, które zniszczyło ich
przyjaźń. Trudno jest wrócić, gdy raz przekroczyło się już
granicę. Zabrnęli zbyt daleko, by mogli się tak po prostu cofnąć.
Teraz to rozumieli. Stojąc w przedpokoju, oddychając ciężko i
patrząc sobie w oczy.
– Jesteś
mi to winien. Jesteś winien mi milczenie, przyjacielu.