Na
twarz młodej dziewczyny wpłynął szeroki uśmiech, gdy drzwi przed nią otworzyły
się z rozmachem, a jej oczom ukazała się znajoma postać przystojnego
Gitarzysty. Muzyk zlustrował ją od razu swoim uważnym spojrzeniem, w czym też
nie pozostała mu dłużna.
Jak
zwykle, wyglądał zjawiskowo. Aż szkoda, że nie przyszła tu dzisiaj po to, by
zerwać z niego ubrania i zająć się nim w odpowiedni sposób. Mężczyzna od razu
dostrzegł, jak jego przyjaciółka wręcz pożera go swoim głębokim spojrzeniem.
Nie posiadał się z satysfakcji, a dumny uśmiech sam wykrzywiał jego pełne
wargi.
–
Może jednak wejdziesz? – Zasugerował, opierając się szelmowsko o framugę.
Sophie
zmrużyła oczy, z łatwością dostrzegając, jak bardzo jej towarzysz jest z siebie
zadowolony. Miał świadomość tego, w jaki sposób działał na kobiety i
bezwstydnie wykorzystywał to na każdym kroku. Niemniej, wciąż było to z jego
strony pociągające, a zarazem urocze. Każdy musiał to w nim pokochać. Ta
kwestia nie podlegała żadnym wątpliwościom.
Bez
słowa przekroczyła próg, przyjmując jego zaproszenie. Zamknął za nią drzwi i
poczekał chwilę, by zdjęła swoje szpilki. Choć wolał zdecydowanie, kiedy miała
je na stopach. Podkreślały jej figurę, a w szczególności długie nogi. Modelką
nie była, ale tą częścią ciała akurat mogła się pochwalić. A dzięki temu, że
pracowała w biurze, często chodziła w spódniczkach i Tom mógł cieszyć swoje
oczy za każdym razem, gdy się widywali.
Tak
było również dzisiaj. Ale tym razem musiał zachować powściągliwość ze względu
na Madeleine. Ten wieczór zdecydowanie nie miał na celu jego erotycznych
igraszek z brunetką. To była dobra okazja, by Mad poznała jego przyjaciółkę i
zyskała damskie towarzystwo. Był pewien, że im wszystkim wyjdzie to na dobre.
Zarówno
Sophie, jak i Madeleine nie dało się nie lubić. Obydwie miały w sobie coś, co
przyciągało uwagę, wręcz nie można było
przejść obok nich obojętnie. On jest na to największym dowodem. Pozwolił, by
obydwie kobiety odmieniły jego życie. Może nie do końca świadomie, ale jednak.
–
Jesteś pewien, że to odpowiedni czas na nowe znajomości? – Jej głos wyrwał go z
zamyślenia.
Uniósł
brew, przyglądając jej się z zaciekawieniem. Wydała mu się nagle dziwnie
spięta, a to zupełnie do niej nie pasowało. Sophie zdecydowanie była pewną
siebie kobietą i raczej nie bała się zbyt wielu rzeczy. Mimo wszystko, jednak
nadal pozostawała w niej ta wyjątkowa wrażliwość, która go urzekła. Zapewne
właśnie z niej wywodziły się te wątpliwości.
–
Obawiasz się niewinnej nastolatki? – Uśmiechnął się chytrze, podchodząc do niej
i ułożył dłonie na jej talii.
Dziewczyna
wywróciła tylko teatralnie oczami w odpowiedzi na jego głupie, w jej mniemaniu,
pytanie.
–
Po prostu wydaje mi się to wszystko lekko pogmatwane, zważając na nasze dziwne
relacje.
–
Mad nie jest już dzieckiem. Poza tym, raczej zdaje sobie sprawę z tego, co nas
łączy. Jest moją przyjaciółką, wie i rozumie wszystko – rzekł z przekonaniem w
głosie.
Osobiście
nigdy raczej się nie wahał pod tym względem. Nie odczuwał potrzeby zatajania
faktów przed Madeleine. I wcale nie czuł się z tym źle. Jedynie ograniczał się
pod pewnymi względami, jak na przykład dziś, gdy nie zamierzał spędzać wieczoru
w łóżku razem z Sophie.
–
No tak, ty i te twoje różne rodzaje przyjaźni – mruknęła, znacznie się już
rozluźniając. – W takim razie, prowadź, chętnie ją w końcu poznam.
Zdjęła
jego ręce ze swoich bioder i odwróciła się w kierunku wejścia do salonu,
czekając aż Gitarzysta raczy ją wyprzedzić. Mimo wszystko była tu gościem i
wolała się zbytnio nie panoszyć po cudzym mieszkaniu, tym bardziej, że
mężczyzna nie mieszkał w nim sam. Trzeba zachować wszelkie maniery, nawet
jeżeli łączy ich coś bardziej intymnego. Niemniej, była bardzo ciekawa, kim
naprawdę jest dziewczyna, o której tyle słyszała. Póki co, nie miała
wątpliwości, że to jedna z najważniejszych osób w życiu Toma. Rzadko się
zdarzało, by facet w tak wyjątkowy sposób o kimś opowiadał. Dlatego z góry
znała swoją pozycję. Co wcale nie oznaczało, że była gorsza. Po prostu były
pewne różnice, nie do przeskoczenia. Dobrze jest być świadomym takich rzeczy.
Dzięki temu między nimi nie było żadnych niedopowiedzeń, dziwnych,
niepotrzebnych dyskusji czy nietaktownych zachowań
Madeleine
czekała już w salonie wraz ze swoim kotem smacznie śpiącym na jej kolanach.
Starała się wyprzeć z umysłu, że dostała go od Billa. Zwierzak nie mógł nagle
być gorzej traktowany tylko dlatego, że został kupiony przez idiotę.
Oczekiwanie zdecydowanie było lepszym zajęciem, niż myślenie o swoich głupich
problemach. Była lekko zestresowana spotkaniem z dziewczyno-przyjaciółką Toma,
czy jakkolwiek, by ją nie określać. Wiedziała jednak, że nie może ciągle chować
się przed całym światem. Potrzebowała kontaktu z ludźmi. Nie mogła się
ograniczać tylko do Toma i ostatecznie, jego brata.Tak, zdecydowanie wolała
Billa określać już tylko, jako brata Toma. Myślenie o nim w jakikolwiek inny
sposób było niszczące, a nawet męczące.
Uniosła
głowę, gdy do salonu wszedł Tom, prowadząc za sobą niewysoką brunetkę. Była tak
bardzo naturalna i zwyczajna, że w pierwszej chwili wręcz zaszokowała swoją
osobą nastolatkę. Ledwo się opanowała, by nie otworzyć ust ze zdziwienia. Wcale
nie chodziło tu o rozczarowanie, ale tę diametralną różnicę między byłą
dziewczyną Toma, a nią. Wcale nie chciała ich ze sobą porównywać, ale to po
prostu samo nasuwało się na myśl. I z drugiej strony mogła czuć dumę, iż Tom
nie leci tylko na same modelki, czy inne znane piękności. Bo skoro nie chodziło
tym razem o uczucia, tym bardziej ceni się jego wybór. Mógłby mieć każdą, nie
ma co do tego wątpliwości, a wybrał Sophie. Nawet jeżeli to nic poważnego,
widać, że cenił w ludziach dużo więcej niż wygląd, czy to, czym się zajmują.
–
Madeleine, poznaj moją przyjaciółkę, Sophie. – Tom zwrócił się do niej, a żeby
okazać grzeczność, szatynka zsunęła z kolan sierściucha i wstała, aby należycie
przywitać nową znajomą.
–
Cześć, miło mi cię poznać. – Podała jej dłoń, uśmiechając się przyjaźnie.
Kosztowało
ją to wiele stresu, ale obiecała sobie, że choć ten jeden raz będzie po prostu
normalna. A to było dla niej nie lada wyzwaniem. Sophie wydawała się
sympatyczna, biła od niej jakaś pozytywna aura. Dzięki temu Mad czuła się nieco
pewniej i udało jej się odgonić większość obaw.
–
Mnie również.
–
Skoro już oficjalną część mamy za sobą, co powiecie na jakieś lody? –
Zaproponował muzyk, nieszczególnie się nad tym zastanawiając.
–
Nie żebym dopiero co była chora...
–
Zapomniałem! – Klepnął się otwartą dłonią w czoło w hołdzie dla swojej
inteligencji. – To nic. Możemy iść po prostu coś zjeść, pochodzić po mieście.
–
Liczyłam na to, że się popiszesz i coś dla nas ugotujesz – stwierdziła Sophie,
spoglądając na niego zalotnie. – Chwaliłeś się, że umiesz ugotować coś więcej
niż samą wodę.
–
Oczywiście, że umiem – potwierdził bez wahania.
Odgórnie
już było postanowione, że zostają w domu, a do tego on spędzi najbliższy czas w
kuchni. Co też chyba odpowiadało wszystkim, a w każdym razie dziewczynom.
Madeleine również nie miała ochoty nigdzie się dziś wybierać i bardzo spodobał
jej się pomysł Sophie z gotowaniem przez Toma. Czuła, że się ze sobą dogadają.
'
Podczas
gdy Gitarzysta zajął się przygotowywaniem kolacji, dziewczyny zadomowiły się w
salonie. Czasem je podsłuchiwał, sprawdzając, czy nie siedzą w grobowej ciszy,
nie potrafiąc się ze sobą porozumieć. I z ulgą mógł stwierdzić, że jest dobrze.
Wydawało się, że znalazły już wspólny język, bo buzie im się nie zamykały.
Czyli trafił w dziesiątkę, zapraszając Sophie na ten wieczór. Cieszył się, że
chociaż na te kilka godzin Mad zyska towarzystwo kogoś nowego i odciągnie to
jej myśli od innych wydarzeń. Sophie mogła w ten sposób stać się odskocznią nie
tylko dla niego samego. To może wydawać się nieco okrutne, ale takie były
fakty. Bardzo sobie cenił tę znajomość, ale nigdy też nie ukrywał, że w ten
sposób próbuje odnaleźć się na nowo po tym, jak Majka złamała mu serce. I nawet
jeśli nie było to najlepszym rozwiązaniem, liczyło się dla niego, że działa. A
jego nowa przyjaciółka też nie miała nic przeciwko temu. W rezultacie wychodzi
na to, że wszyscy byli zadowoleni.
Nie
zamierzał spędzać w kuchni zbyt wiele czasu, więc postawił na proste i smaczne
danie, które jest lubiane przez większość osób. Bo kto by nie lubił makaronu?
Dla odmiany jednak nie zrobił typowego spaghetti, ale świderki w sosie
brokułowo-serowym. Kiedy wszystko było gotowe i odpowiednio przyozdobione,
nakrył do stołu. Wtedy też zaprosił swoje towarzyszki na wspólny posiłek.
Dziewczyny oczywiście były pod wielkim wrażeniem zarówno zapachowym, jak i
smakowym. Od zawsze bawiło go, jak łatwo jest podejść kobietę już samym
gotowaniem. Nie bez powodu podszkolił się w tej umiejętności. Co prawda, jemu
również łatwiej się żyje odkąd potrafi zrobić coś więcej w kuchni niż zagotować
wodę, ale jednak zdecydowanie bardziej wolał gotować dla kogoś niż jedynie dla
siebie. Jedzenie też zupełnie inaczej smakuje w pojedynkę, a inaczej w
towarzystwie. Zdążył się już o tym przekonać nie jeden raz.
–
Czuję się wykluczona – Madeleine w pewnej chwili zabrała głos, spoglądając
wymownie na Toma, który na początku kompletnie nie zrozumiał, o czym mówi.
Nawet zdążył lekko się przerazić tymi słowami. Wydawało mu się, że robił
wszystko, jak należy, by każdy czuł się komfortowo. Ogarnął jednak, o co
chodzi, gdy wzrok szatynki powędrował na kieliszki z winem. Były tylko
dwa.
–
Niedługo skończę osiemnaście lat. Poza tym piłam już mocniejsze trunki, a ty
bronisz mi trochę wina? – Uniosła brwi, nie do końca świadomie, wspominając o
swoich urodzinach, które, nawiasem mówiąc, były dość istotnym elementem tej
krótkiej wypowiedzi.
–
Boże, Tom, jak możesz! – Sophie od razu podjęła temat, wspierając nową
koleżankę. – Przecież to nie dziecko – zwróciła mu uwagę, a ten w głębokim
zamyśleniu podrapał się po swoim policzku, analizując w głowie sytuację. –
Naprawdę czasami jesteś psychiczny – dodała bez skrępowania i sama wzięła
butelkę wina stojącego po środku stołu i wlała go nastolatce do szklanki
przeznaczonej na sok. Nie zamierzała się bawić w poszukiwania odpowiednio
przeznaczonych naczyń do owego napoju.
–
Ej!
–
A teraz nie wiem, czy to reakcja na nalanie Mad wina, czy na to, że nazwałam
się psychicznym? – Brunetka uśmiechnęła się szeroko i, nie bardzo się
przejmując Muzykiem, zaczęła kontynuować spożywanie swojego posiłku.
Mężczyzna
był wyraźnie oburzony, na co wskazywał wyraz jego twarzy, ale nie zdążył w
żaden sposób zareagować, bowiem przerwał mu dzwonek do drzwi. Posłał jej tylko
swoje ponure spojrzenie, wstając od stołu.
–
Zapraszałeś jeszcze kogoś? – Madelaine zdziwiła się wizytą, o której nic nie
wiedziała.
Sam
Tom akurat nie miał pojęcia, kto postanowił ich odwiedzić. Dlatego w
odpowiedzi, wzruszył tylko bezradnie ramionami i skierował się do przedpokoju.
Nastolatka
zesztywniała lekko, przypuszczając, że tajemniczym gościem może być nikt inny,
jak Bill. Tylko on składał im wizyty bez zapowiedzi, bez względu na czas.
Widocznie ten wieczór nie mógł pozostać dla niej przyjemny do samego końca.
Musiała jednak z godnością przyjąć to na swoje barki. Najwyższy czas powrócić
do normalności. Nie może już do końca życia reagować alergicznie na Wokalistę.
Odetchnęła więc po cichu i posyłając Sophie przyjazny uśmiech, kontynuowała
swój posiłek.
–
Słyszałam, że wybieracie się z Tomem na bal maskowy? – Sophie jednak nie
zamierzała milczeć i podjęła nowy temat, zagadując nastolatkę. – Za kogo się
przebierasz? – Zadała kolejne pytanie, nim Mad w ogóle zdążyła się oswoić z
kolejnym, nielubianym przez siebie wątkiem. Właściwie czuła się nieco
zakłopotana, bo nawet nie wiedziała, co mogłaby jej odpowiedzieć. Nie
zastanawiała się jeszcze nad tym. A po kryjomu również żywiła nadzieję, że
jakimś cudem Tom zmieni zdanie i obydwoje sobie odpuszczą.
–
Nie wybrałam jeszcze żadnej postaci.
–
To musi być jakaś zajebista księżniczka. Każda laska marzy, żeby być choć przez
jeden wieczór księżniczką – skwitowała z niebywałym entuzjazmem.
Najwyraźniej,
Sophie bardzo chętnie uczestniczyłaby w takim wydarzeniu, w przeciwieństwie do
szatynki. Gdyby się tylko dało, oddałaby jej swoje miejsce z największą
przyjemnością. Ale niestety, to nie przejdzie, choćby bardzo się starała. Może
pod maską, mogłyby oszukać ludzi ze szkoły, ale nie Toma.
–
Chyba kopciuszkiem… – mruknęła bez przekonania, kompletnie nie wyobrażając
sobie siebie w pięknej sukni z koroną na głowie. Zdecydowanie nie. Gdzie jej do
księżniczki? Kocmołuch, to idealna wizja.
Sophie
nie miała już okazji dokończyć rozmowy, gdyż Tom z powrotem zjawił się w
pomieszczeniu, a wraz z nim niezapowiedziany gość.
Do
tej pory Madeleine wydawało się, że nie może ujrzeć już nikogo gorszego od
Billa. Pomyliła się. Na pewno znalazłaby multum ludzi, którzy wzbudzają w niej
dreszcze odrazy, ale jednak nijaki Andreas, zajmował wysokie miejsce w tej
grupie. Niepojęta dla niej była zbieżność losu. Zdążyła już zapomnieć, że ten
człowiek przyjaźni się z Bliźniakami. Nie widziała go od feralnego sylwestra i
miała nadzieję nigdy więcej nie zobaczyć. Była też przekonana, że Bill jasno
dał mu do zrozumienia, że ma się trzymać od niej z daleka. Widocznie coś się
zmieniło. Podobno czas wszystko zmienia. Może ma również magiczne właściwości
wymazujące pamięć.
–
Widzę, że nie próżnujesz. Dwie laski na raz – komentarz z ust blondyna był tak
bardzo typowy dla jego osoby, że Mad od razu zrobiło się niedobrze. W dodatku,
na wstępie już było widać, że chłopak jest wstawiony. Starała się w ogóle na
niego nie patrzeć, jednocześnie nie dając po sobie zbyt wiele zdradzić. Tom
nadal nie miał pojęcia o przeszłości, jaka łączyła ją z jego przyjacielem i
wolała raczej, by tak pozostało. Musiała być silna. Tak, jakby to było coś
nowego. Całe życie musiała być silna. Zaciśnij dłonie i brnij do przodu.
–
A ty za to przytoczyłeś się z jakiejś imprezy, na którą wyraźnie nie zostałem
zaproszony.
–
Ah tak… Trochę się bawiłem i przypomniało mi się o starym kumplu – rzucił,
omiatając wszystko dookoła swoim pijanym spojrzeniem. – Myślałem, że może
wyskoczymy gdzieś, jak za dawnych czasów.
–
Na wspomnienia cię wzięło? – prychnął Tom.
– Oj tak!
–
Trzeba było zadzwonić, to byśmy z dziewczynami dołączyli. A nie teraz, jak już
jest po wszystkim – Tom spojrzał wymownie na przyjaciela. Mimo że nie był aż
tak pijany, nie wyglądał najlepiej. Widać było po nim, że nie jedną imprezę ma
za sobą już w tym tygodniu. – Może dołączysz do naszej wypasionej kolacji?
–
Nie będę wam przeszkadzał – mruknął, zerkając w kierunku Madeleine.
Nadal
skupiała się na swoim talerzu, zupełnie, jakby dla niej nie istniał. Niestety,
to w rzeczywistości nie było takie proste. Mimo że świetnie wychodziło jej
ignorowanie chłopaka, w jej wnętrzu toczyła się potężna walka. A Andreas mimo
promili we krwi, doskonale pamiętał sylwestra i wszystko, co wtedy zaszło. Nie
zamierzał więcej wchodzić w drogę Billowi. I choć w tej chwili Wokalisty z nimi
nie było, wolał się wycofać. W końcu nie mógł być pewien Madeleine.
–
Daj spokój, stary! Od miesięcy cię nie widziałem. Siadaj z nami, potem się
czegoś napijemy, pogadamy. Dziewczyny nie mają nic przeciwko, prawda?
–
Jasne. Ja i tak niedługo się zbieram, jutro praca – Sophie uśmiechnęła się
przyjaźnie, a Mad uznała, że jedna odpowiedź im wystarczy, więc nadal milczała.
–
No widzisz, nie możesz teraz się wycofać – Tom poklepał przyjaciela po plecach,
jednocześnie popychając go lekko w kierunku stołu. – Siadaj. Ja idę po porcję
dla ciebie – dodał i zaraz zniknął w kuchni.
Blondyn
chcąc, czy nie chcąc, spełnił prośbę przyjaciela. Oczywiście jedynym wolnym
miejscem przy stole było to naprzeciwko nastolatki. Jemu to nie przeszkadzało,
ale jej wręcz przeciwnie. To również nie umknęło jego uwadze. Odczuwał nawet
pewnego rodzaju satysfakcję z tego, jaką presję na niej wywierał swoją osobą. W
pewnym stopniu dawało mu to jakąś władzę. Co prawda, niezdrową, ale jednak.
A
Madeleine myślała już tylko o tym, żeby jak najszybciej się wymiksować z tego
towarzystwa pod byle pretekstem. Nie zniosłaby ani godziny w jednym
pomieszczeniu z tym człowiekiem. I właściwie nie chodziło tu wcale o to, że był
kimś z jej przeszłości, ale o to, w jaki sposób ją potraktował w jej „nowym
życiu”. Sam postawił się w najgorszym świetle, zanim w ogóle miała okazję go
lepiej poznać. Już nie zamierzała nawet próbować.
–
Trafiłeś w samą porę, bo jeszcze ciepłe! – Głos Toma wyrwał ją z zamyślenia.
Nie
spostrzegła, kiedy się tak odłączyła. Sophie w tym czasie zdążyła już zacząć
jakąś dyskusję z niezapowiedzianym gościem, co także jej umknęło. I nie
rozumiała, czemu na myśl przychodził jej w tym momencie tylko Bill. Nagle
ogarnęła ją tak mocna tęsknota, że aż bolało. On na pewno nie pozwoliłby jej
przebywać w jednym pokoju, a nawet mieszkaniu, z Andreasem. Nie pozwoliłby, bo
znał prawdę. Sam przekonał się, jakim śmieciem jest człowiek, którego uważał za
przyjaciela.
Nic
więcej, Mad. Tylko prawda. To tylko prawda. Gdyby Tom ją znał, jego postawa
również uległaby zmianie. Gdyby znał… Ale nie pozna. Nikt więcej nie będzie
mówił o jej przeszłości. Włącznie z nią samą.
–
Wybaczcie, ale muszę się jeszcze pouczyć przed jutrzejszym sprawdzianem –
odezwała się w pewnej chwili, nie zważając na to, że przerywa trwającą już
rozmowę. – Miło było cię poznać, Sophie. Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy
– posłała ciepły uśmiech brunetce i wstała od stołu, nie czekając na niczyje
pozwolenie.
–
Na pewno! Też się cieszę, że cię w końcu poznałam. Do zobaczenia – Sophie
odwzajemniła jej uśmiech, a z jej oczu bił szczery entuzjazm.
Aż
robiło się lżej na sercu. Nie zwlekając dłużej, szatynka opuściła salon,
skrupulatnie przy tym ignorując obecność Andreasa. Miała nadzieję, że nikt tego
nie zauważył. Mogłaby mieć poważny problem z wytłumaczeniem swojego zachowania.
Na szczęście Tom jej nie zatrzymywał, co też wiele ułatwiało. Był zbyt
pochłonięty obecnością zarówno Sophie, jak i przyjaciela. Właściwie, to bardzo
dobrze dla niego. Przynajmniej on jeden może czuć się przez chwilę beztrosko i
szczęśliwie. Może chociaż w tej sytuacji, obecność Andreasa sprawi coś
pożytecznego.
Dopiero
gdy zamknęła drzwi swojego pokoju, poczuła, jak wszystko z niej spływa. I nie
pamiętała już, kiedy wkładała tak wiele wysiłku w to, aby nie wybuchnąć
płaczem. Postanowiła, że będzie silna i zamierzała się tego trzymać. Nie
pozwoli się złamać kolejny raz.
Odetchnęła
głęboko kilka razy, aby uspokoić swoje skołatane serce i podeszła do łóżka, na
którym leżał jej telefon. Mała, migocząca dioda oznajmiała jej, że dostała
jakąś wiadomość. Opcje były dwie: albo operator sieci, albo Bill. Nikt inny nie
miał jej numeru.
„Zbyt szybko, to
wszystko się wydarzyło. Ale, jak raz pozwolisz rozpędzić się karuzeli, potem
nie możesz jej zatrzymać… musisz czekać, aż sama stanie. Tyle że gdy nasza
stanęła, było już za późno. A ja… próbowałem rozkręcić ją na nowo, tylko
szkoda, że w drugą stronę… Znowu chciałem za szybko. Spieprzyłem, aż dwa razy.
Dlatego teraz po prostu zaczekam. Zaczekam na ciebie… Może jeszcze kiedyś mi
wybaczysz.”
To chyba jedyne ff, w którym widzę główną bohaterkę z Billem, serio xd
OdpowiedzUsuńTom jest, no szczęśliwy? Z tą całą Sophie, a Bill. Jakoś tak pomogłaś mi się nim zauroczyć, chociaż nie mam pojęcia jak to zrobiłaś, bo to starszy Kaulitz zawsze stał na pierwszym miejscu. ALE... Jak już Mad będzie z Tomem, a ja jestem prawie pewna, że tak będzie, szczególnie, że pisałaś, że Burza ma mieć duuużo odcinków, to też będę super szczęśliwa! ;D Tylko zanim ta ich "Burza Uczuć" zamieni się w jakiś wiaterek, to ja z milion razy zdążę uśmiercić jakiegoś bohatera , bo mnie zdenerwuje swoją niestałością. No ba jak Tom np. potem będzie się spotykał z kimś innym to mnie chyba cholercia weźmie -,-
Pozdraaaaaawiem ;* I życzę duuużo weny, żebyś już nigdy nie musiała nam mówić o jakimś porzucaniu opowiadań. Brrrr
Ooooo jaa !! co ten Bill taki niezdecydowany ?! przecież już raz wybral te swoją .. Ahh .
OdpowiedzUsuńa Andreas po co przylazł ? znowu narobić przykrości ?
Już się nie mogę doczekać kolejnego odcinka !! :)
BillY. MNIE. IRYTUJE. OSTATNIO.
OdpowiedzUsuńZarówno tutaj jak i w rzeczywistości.
Ale nie czekałam tyle, żeby marudzić!
Andreas troszeczkę mnie tutaj zastanawia, bo czy nie powie Tomowi o przeszłości Mad? I troszkę źle, że tak to przed nim zatajają, ale ja na jej miejscu też miałabym pewnie wątpliwości. Chociaż kto ich tam wie.
Nie mogę się doczekać jak coś zacznie się dziać między Tomem i Mad, czekam i mam nadzieję, że się doczekam. Niekoniecznie za rok ;D